Jak dobrze przetestować zegarek biegowy? Najlepiej wykonać z nim parę treningów, zobaczyć jak funkcjonalności deklarowane przez producenta wypadają w praktyce, później zrobić kilka fotek i gotowe. Proste, prawda? Tym bardziej zastanawia mnie, dlaczego mamy tak niewiele dobrych testów biegowych Apple Watcha. Co jeszcze bardziej ciekawe, połowa recenzji które znalazłem została napisana przez osoby, które nawet nie miały tego zegarka na ręce, a ich opinie formułowane były na podstawie specyfikacji urządzenia dostępnej w sieci. Czy mój test był dobry? Tego nie wiem, ale na pewno był praktyczny.

Na wstępie zaznaczę, że do biegania używam zamiennie dwóch zegarków. Pierwszy to Apple Watch Series 1, którego nosiłem na codzień. Wykonywałem z nim również wieczorne treningi, zwykle trzy razy w tygodniu po kilka-kilkanaście kilometrów. Drugi to Garmin Fenix 2, którego zakładam tylko na zawody. Wynika to z prostej przyczyny, AW1 nie miał wbudowanego GPS i do biegu wymagał telefonu, którego nie biorę na poważniejsze starty.

Oczywiście, ktoś powie, że można biegać z AW1 bez telefonu. Można, jednak bez dwóch zdań tracimy wtedy na dokładności pomiaru. Zweryfikowałem to rok temu biegnąc Poznań Maraton, zegarek zmierzył trasę 47,18km, czyli błąd przekroczył 10% (dla niebiegających, powinno być 42,195km). Taka niedokładność wyklucza nawet zupełnie amatorskie wykorzystanie Apple Watcha pierwszej serii bez telefonu.

Natomiast powyższy zestaw, mimo że nie są to najnowsze urządzenia (a dla prawdziwych gadżeciarzy wręcz starocie!), sprawdzał się znakomicie. Na tyle dobrze, że nie miałem zamiaru kupować nowej wersji zegarka. Wydarzyła się jednak pewna historia, którą pokrótce opiszę, żebyście mogli uniknąć moich błędów. W skrócie można powiedzieć, że „chytry dwa razy traci”. Ale kto z was nigdy nie kupił nieoryginalnego paska do zegarka, niech pierwszy rzuci kamieniem! Ja kupiłem. Zemściło się to na wakacjach, gdy córka zadała mi pytanie „Tato, skoczysz z tamtej wieży do morza?” Ja nie skoczę? Potrzymaj mi piwo. Wcześniej też skakałem z Apple Watchem do wody, ale zawsze z oryginalnym paskiem. Chiński pasek tego nie wytrzymał i razem z zegarkiem pierwszej serii spoczywają na dnie Morza Śródziemnego. W ten sposób mój zestaw zegarków do biegania to obecnie Apple Watch 4 Nike+ (z dwoma oryginalnymi paskami!) oraz bez zmian Garmin Fenix.

Postanowiłem porównać ich dokładność na dystansie maratonu, ponownie była taka okazja w Poznaniu. Przed samym startem zdążyłem wykonać jeszcze trzy 8-kilometrowe treningi aby skalibrować zegarek. Były to biegi „w tlenie”, czyli w spokojnym, pozwalającym na konwersacje tempie. Jeden zegarek na lewej ręce, drugi na prawej - i w drogę. Na takich krótkich, wolnych odcinkach nie było widać różnic. Tutaj jeszcze jedna informacja, biegam totalnie amatorsko, maraton w okolicy 4h, więc patrząc na wyniki podane za chwilę weźcie pod uwagę , że z Kenijczykami się nie ścigam (jeszcze😉 ).

Przejdźmy do tego, jak zegarek sprawował się na trasie. Pierwsza uwaga praktyczna dotyczy wyświetlania tempa biegu. Apple Watch bieżące tempo wyświetla z lekkim opóźnieniem, słabo też reaguje na zmiany tempa. Na 300 metrowym zbiegu figurowało równolegle 5:30 na zegarku Garmina i 5:50 na Apple Watchu. Ten drugi dopiero po około 200m wyrównywał prędkość do rzeczywistej wartości. Taka rozbieżność występowała niestety nagminnie. Przy utrzymaniu równego tempa, wskazania obu urządzeń są identyczne.

Drugi aspekt porównania to dokładność GPS i pomiar długości trasy. Trasa oczywiście jest atestowana o długości 42,195km. Z mojego doświadczenia wynika, że zegarki biegowe zwykle mieszczą się w okolicy błędu wynoszącego 1% długości dystansu, czasem więcej, czasem mniej, w zależności czy zakręty pokonujemy po optymalnym torze, czy nie. Apple Watch pomylił się o 3%, zmierzył dystans 43,33km. Dla porównania Garmin naliczył 42,68km, czyli tu błąd wyniósł właśnie około 1%.

Ostatnim aspektem oceny jest bateria. Na ręce zegarek miałem od 6:00 do 22:00, w tym wliczamy ukończenie maratonu (nieco ponad 4h włączonego treningu). Wieczorem gdy odkładałem zegarek na ładowarkę pozostało 23% baterii. Czy to dużo, czy mało, pozostawiam ocenę Wam. Dla mnie to wystarczająco, zresztą zwykle nie wykonuję tak długich treningów.

Patrząc na powyższe nowa odsłona zegarka od Apple nie zastąpi typowego zegarka sportowego. Taka opinia pojawiała się przy recenzjach poprzednich jego wersji, tak samo AW4 nie zmienia tej sytuacji. Ewidentnie na tym polu nie mogę powiedzieć, że to „game changer”. W moim użytku nadal będzie na nadgarstku przy treningowych wybieganiach i luźnych przebieżkach, ale już na trening interwałowy czy zawody, wracam do Fenixa.

Ciekawy jestem Waszych doświadczeń biegowych z nową wersją zegarka od Apple. Czy startowaliście już na atestowanych trasach? Liczę na opinie i spostrzeżenia w komentarzach.